Dokąd zmierzasz, polszczyzno? | Politechnika Gdańska

Treść strony

Aktualności

Data dodania: 2023-12-19

Dokąd zmierzasz, polszczyzno?

Felieton5
Graf. Cezary Paszkiewicz

W poprzednim felietonie (Feminatywy, szachulce i skręcony tors, „Pismo PG” nr 4/2023, s. 52), zdając relację z XXX Ogólnopolskiej Konferencji Redaktorów Czasopism Akademickich i Portali Uczelnianych w Świnoujściu, obiecałem więcej szczegółów na temat wykładu językowego, stanowiącego istotny element części merytorycznej konferencji. Wykład nosił tytuł Nowe, nowsze, najnowsze. O zmianach we współczesnej polszczyźnie, a wygłosiła go prof. Ewa Kołodziejek z Uniwersytetu Szczecińskiego, wiceprzewodnicząca Rady Języka Polskiego, organu opiniodawczo-doradczego dla współczesnej polszczyzny. Ewolucja języka polskiego jest przedmiotem ożywionych dyskusji, nierzadko kontrowersji, nie tylko w środowiskach językoznawców, ale także wśród szeregowych użytkowników polszczyzny. Od pewnego czasu dostrzegam ciekawe zjawisko: coraz więcej osób ma i głośno wyraża swoje opinie na temat nowinek językowych, zarówno pozytywne, jak i negatywne. Być może zaczynamy rozumieć, że język jest przede wszystkim narzędziem do komunikowania się pomiędzy członkami społeczeństwa, a dopiero na dalszym miejscu przedmiotem badań naukowych.
Ale do rzeczy. Prelegentka skupiła się na nowych cechach polszczyzny, jakie ujawniły się i wciąż ujawniają od czasu niedawnych zmian ustrojowych w naszym kraju w roku 1989. Oto najważniejsze z nich (uwaga na marginesie: niektóre fragmenty wykładu, za zgodą autorki, przytaczam in extenso):

  • demokratyzacja języka i kultury, przejawiająca się w spadku prestiżu odmiany literackiej języka na rzecz odmian kolokwialnych (mowy potocznej, środowiskowej, slangowej), a także w postępującej dewulgaryzacji wulgaryzmów, np. kurczę, kurde, wkurzyć się, pieprzyć, robić sobie jaja, upierdliwy, zajeb…;
  • wulgaryzacja języka publicznego i szerzenie się mowy nienawiści, z którymi spotykamy się na co dzień w tzw. przestrzeni publicznej (przykłady pozostawiam czytelnikom);
  • marketyzacja (wszystko na sprzedaż!), przejawiająca się w wątpliwej jakości innowacjach znaczeniowych, np. galeria pieczywa, ikona mody, akademia paznokcia, premiera samochodu, rewolucja snu, w hiperbolizacji (czyli wyolbrzymianiu znaczeń), np. salon łazienek, imperium wizażu, fabryka smaku, czy też w personifikacji przedmiotów, jak przyjazne kremy, inteligentne lodówki (właściwie teraz wszystko jest inteligentne), myślące patelnie.

Współczesna polszczyzna musi też stawić czoło postępującej amerykanizacji języka i kultury. Wpływ języka angielskiego i wzorów kultury amerykańskiej przejawia się właściwie w każdej dziedzinie życia, a nie tylko w technice, jak sądzą niektórzy. Można mnożyć przykłady związane z różnymi dziedzinami życia, jak z ekonomią: dyskont, hipermarket, marketing, leasing, szkolenia onboardingowe; z polityką: konsensus, opcja, ranking, lobbowanie; z profesjami: copywriter, designer, businesswoman, bodyguard, dealer, deweloper, didżej; z obyczajowością: seksizm, survival, syndrom, show, casting, last minute, deadline, detoks, catering, mobbing; ze światem mody: body, T-shirt, legginsy, top, design, dred, lycra, pampers. Oczywiście najwięcej przykładów można by podać z obszaru tzw. nowoczesnych technologii, ale tych nie będę przytaczał z racji ograniczonej, felietonowej objętości tego tekstu.
Wraz z nastaniem rewolucji cyfrowej komunikacja pomiędzy ludźmi w dużej części przeniosła się do Internetu. Nie mogło to nie wpłynąć na codzienną polszczyznę i nie zmienić zwyczajów językowych Polaków. Warto wyróżnić takie nowe cechy języka, jak dominacja obrazu nad słowem (filmiki, memy, emotikony itp.), nielinearność przekazu (hipertekstowość) czy swoboda składniowa, leksykalna i ortograficzna. Warto jednak pamiętać, że wciąż obowiązuje nas skodyfikowana norma językowa. Wykładowczyni tak definiuje dwie normy językowe: wzorcową i użytkową:

  • Norma wzorcowa uznaje język za wartość, zakłada kulturową ciągłość, linearność przekazu, normotwórczą rolę tekstów pisanych oraz społeczną wagę takich instytucji, jak Rada Języka Polskiego i akademickie poradnictwo językowe. Norma wzorcowa odwołuje się do uzusu środowisk inteligenckich, zwłaszcza wielopokoleniowych, uznawanych za autorytet kulturalny.
  • Norma użytkowa traktuje język instrumentalnie jako narzędzie przekazu informacji, perswazji, ekspresji. Poprawne są te elementy języka i takie sposoby formułowania tekstu, które mają oparcie w powszechnym uzusie określonych osób albo grup społecznych, cieszących się autorytetem kulturalnym, posługujących się wzorową polszczyzną.

Warto zwrócić uwagę na to, że w obu definicjach podstawą normy językowej jest uzus, czyli zwyczaj językowy określonej grupy społecznej. W normie wzorcowej tą grupą są środowiska inteligenckie, a w normie użytkowej, tej usytuowanej niżej w hierarchii językowej, są to dość mgliście określone środowiska cieszące się autorytetem kulturalnym, ale przy tym posługujące się wzorową polszczyzną, a zatem uznające i stosujące normę wzorcową.
Autorka zwraca uwagę na umowność tych definicji. Jak bowiem formułować normę językową w czasach gwałtownych przemian cywilizacyjnych, rewolucji technologicznej, kryzysów kulturowych i upadku autorytetów? Współczesna norma musi uwzględniać nie tylko autorytety, ale także, a może przede wszystkim, powszechny zwyczaj językowy, niezależnie od środowisk, z których się wywodzi. Oto kilka dylematów językowych wynikających z powszechności używania słów i zwrotów niemieszczących się w aktualnie obowiązującej normie wzorcowej:

  • Pięć meczów czy pięć meczy?
  • Sześcioro kurcząt czy sześć kurcząt?
  • Mleć czy mielić?
  • Z wielkiej litery czy wielką literą?
  • Mnie się wydaje czy Mi się wydaje?
  • Podaj mi tę książkę czy tą książkę?
  • Odnośnie do czegoś czy odnośnie czegoś?
  • Rynek gier czy rynek growy?
  • Wyślij mi esemes czy esemesa?

Niezależnie od obowiązujących norm język używany na co dzień podlega ciągłym, bardziej lub mniej zauważalnym zmianom. Te najbardziej zauważalne to między innymi trwający obecnie prawdziwy wysyp feminatywów, czyli żeńskich form gramatycznych nazw zawodów i funkcji (temu zagadnieniu warto poświęcić osobny felieton) oraz coraz silniejsza tendencja do unikania słów stygmatyzujących cechy człowieka, na które nie ma on wpływu, np. osoba z niepełnosprawnością zamiast niepełnosprawny lub inwalida, osoba w kryzysie bezdomności zamiast bezdomny, osoba w kryzysie psychicznym zamiast psychicznie chory itd. Zmianom podlegają także znaczenia słów: dywagacje, pasjonat, sensat, spolegliwy, dedykowany, masywny, edycja, premiera to tylko parę przykładów. Istnieją jednak twarde reguły, niezmienniki systemu polszczyzny. Autorka zalicza do nich fleksyjność, czyli odmianę wyrazów i nazwisk, ortografię (choć możliwe są tu pewne modyfikacje zmierzające do uproszczeń, jak np. reforma z 1997 r. ustalająca co do zasady łączną pisownię partykuły nie z imiesłowami przymiotnikowymi) oraz interpunkcję. Najlepszym podsumowaniem tego krótkiego sprawozdania z wykładu prof. Ewy Kołodziejek niech będzie konkluzja samej autorki: Wszystkie środki językowe są użyte właściwie, jeśli są typowe, stosowne, funkcjonalne i komunikatywne.
I takiej polszczyzny życzmy sobie w nadchodzącym 2024 roku!

Krzysztof Goczyła
krissun@pg.edu.pl

80 wyświetleń