„Dziękuję, Panie Profesorze!” – wspomnienie o prof. Andrzeju Stepnowskim | Politechnika Gdańska

Treść strony

Aktualności

Data dodania: 2024-04-16

„Dziękuję, Panie Profesorze!” – wspomnienie o prof. Andrzeju Stepnowskim

Stepnowski
Fot. Krzysztof Krzempek
Andrzeja Stepnowskiego poznałem w latach 90., kilka lat po ukończeniu studiów na ówczesnym Wydziale Elektroniki i po rozpoczęciu pracy w Katedrze Architektury Systemów Komputerowych, którą kierował wówczas doc. Tadeusz Bartkowski, a potem prof. Henryk Krawczyk. Zostawił niewielką kartkę w drzwiach z prośbą o kontakt. I tak zaczęła się moja droga naukowa.

Można powiedzieć, że byłem Jego wychowankiem, ale to za mało powiedziane. W sferze życia akademickiego mówi się, że jest się uczniem. Ale to nie do końca prawda. Przecież nie miałem z Nim nigdy zajęć, mimo że pracował już ponad 25 lat na Wydziale. Ale pamiętam, że raz na wykładzie prowadzonym przez Jego życiowego przyjaciela prof. Romana Salamona nagle otworzyły się zamaszyście drzwi, wszedł energicznie, by przedstawić atrakcyjną propozycję dla studentów, która wynikała z Jego działań związanych ze współpracą międzynarodową z ośrodkiem w Kanadzie, z którego – jak później się dowiedziałem – właśnie wrócił.

Z perspektywy wspólnej pracy przez ponad 30 lat dzisiaj mogę śmiało powiedzieć, że był dla mnie prawdziwym ojcem naukowym, a tym samym ośmielam się stwierdzić, że byłem Jego naukowym synem. Kilka lat po poznaniu się zaproponował temat, z którego powstała moja praca doktorska. Jak się okazało, byłem kontynuatorem Jego pracy habilitacyjnej związanej z akustycznym szacowaniem zasobów ryb morskich. W trakcie prac nad tym tematem poznał mnie także ze swoim drugim przyjacielem, dr. Januszem Burczyńskim, który w owym czasie przeniósł się z Mariny di Carrara we Włoszech do Seattle, gdzie rozpoczął pracę dla rozpoznawalnej w skali światowej w branży hydroakustycznej firmy BioSonics Inc. To dzięki tej znajomości powstał drugi temat badawczy – rozpoznawanie typu dna morskiego metodami akustycznymi. Dla mnie temat ten stworzył okazję do wyjazdu do Stanów – bo to z rekomendacji Profesora tam pojechałem – i pracy dla amerykańskiej firmy w charakterze naukowca, który razem z badaniami wytwarzał komercyjne oprogramowanie. Realizując razem oba tematy, rozbudowywaliśmy jednocześnie grupę osób tworzących Jego szkołę. Staliśmy się rozpoznawalni w środowisku europejskiej hydroakustyki, a przez współpracę z firmą amerykańską byliśmy znani także za oceanem. Pewnego dnia, po kilku miesiącach od opublikowania naszego artykułu przeglądowego z mojego doktoratu w „The Journal of the Acoustical Society of America”, Profesor przyniósł do pracy nowo wydaną książkę „Fundamentals of Acoustical Oceanography” Medwina i Claya, i powiedział do mnie: „Zobacz, jak się zachował recenzent naszej publikacji – wraz z książką przysłał mi list z wyrazami uznania”.

Szkoła Andrzeja Stepnowskiego powiększała się, kolejne doktoraty, kolejne habilitacje. Coroczne publikacje konferencyjne na Sympozjum z Hydroakustyki i aktywny udział w wędrującej w cyklu dwuletnim konferencji European Conference on Underwater Acoustics. Starał się dbać o wszystkich swoich pracowników. Aż w końcu dzięki Jego zabiegom dołączyliśmy z Gdańskiem w 2002 roku do grona organizatorów tej najbardziej rozpoznawalnej w Europie międzynarodowej konferencji z hydroakustyki.

Prof. Andrzej Stepnowski lubił zarówno uczestniczyć w konferencjach, jak i je organizować. Jak już organizował, to największą wagę przywiązywał do obiadu konferencyjnego, bo – jak mówił mi – „Tak zapamięta się konferencję, jaki jest uroczysty obiad”. Doskonale zdawał sobie sprawę, że międzynarodowe konferencje to okno do świata nauki, do poznania ludzi, nawiązywania współpracy, a także podróży z poznawaniem kultury i sztuki innych krajów, szukania polskich śladów i zapożyczeń w naszym języku. Najbardziej lubił Włochy i kuchnię włoską, i tym umiłowaniem zarażał innych, znajdując w miastach konferencji i po drodze ciekawe, nieoczywiste turystycznie miejsca, do których zapraszał. Cappuccino do śniadania, espresso w trakcie dnia i znowu espresso i grappa po wieczornym posiłku. Ale było coś jeszcze, co jest godne wspomnienia. Na konferencje w Europie zawsze jechał samochodem, bez względu na odległość. Wspólne podróże na te konferencje i rozmowy całymi godzinami w samochodzie uświadamiały mi, jak szeroką wiedzę i mądrość życiową ma mój Profesor. Pewnego dnia pokazał mi zdjęcie sprzed lat, na którym jest z papieżem Janem Pawłem II na placu Św. Piotra i wręcza mu przemycony przez granicę medal Solidarności. Ta opowieść utkwiła mi w pamięci, bo były to czasy, gdy ja jeszcze chodziłem do szkoły średniej, o papieżu Polaku słyszałem w telewizji, a On już z nim się spotkał.

Mijały lata, a Profesor się nie zmieniał. Ciągle był energiczny i można powiedzieć miał więcej energii niż cała Jego katedra ze mną włącznie, mimo że już dawno przekroczył wiek emerytalny. Ciągle dążył do wykorzystywania w badaniach naukowych nowych technologii. Ale w końcu postanowił przekazać mi funkcję kierownika Katedry Systemów Geoinformatycznych, katedry, którą razem od wielu lat tworzyliśmy. I to mi przypadło w udziale jako kierownikowi zorganizować chociaż raz coś dla Niego, gdy w roku 2015 obchodził 50 lat pracy w Politechnice Gdańskiej (I. Biała, De profundis ad astra. Jubileusz prof. Andrzeja Stepnowskiego, Pismo PG nr 2/2015). Udało mi się uhonorować to wydarzenie łacińską sentencją, która odzwierciedlała drogę naukową, jaką przebył (de profundis ad astra) i zaprojektować medal, jakiego uczelnia jeszcze nie wymyśliła – bo przecież 50 lat pracy nieczęsto zdarza się w jakiekolwiek instytucji. Był to rok, w którym, przy Jego aktywnej postawie i działalności, wspólnie z prof. Edmundem Wittbrodtem, rozpoczęliśmy organizowanie w Gdańsku centrali Polskiej Agencji Kosmicznej. Rozpoczęliśmy – bo to On namówił mnie do startu w konkursie na stanowisko wiceprezesa ds. nauki. Praca w instytucji rządowej okazała się niełatwym wyzwaniem dla nas obu, ale mając mojego Profesora, w trudnych sytuacjach wiedziałem, do kogo zawsze mogę zadzwonić po wartościową radę.
Byliśmy od dawna na Ty mimo dużej różnicy wieku, ale zawsze w dowód szacunku przy innych mówiłem Panie Profesorze. Wielokrotnie, gdy Mu dziękowałem, a było za co, starał się przejść nad tym do porządku dziennego. Pracę naukową rozpoczął pod okiem prof. Zenona Jagodzińskiego w radionawigacji, a zakończył w obszarze nawigacji satelitarnej i satelitarnej obserwacji Ziemi. A dzisiaj, gdy już Go nie ma z nami, pewnie podróżuje po wszechświecie, krainie wiecznej nawigacji, wykorzystując nieznane nam jeszcze technologie, a ja powiem jeszcze raz: „Dziękuję, Panie Profesorze!”.

Marek Moszyński
marmo@eti.pg.edu.pl

73 wyświetleń