Druga Nagroda dla AChPG na Festiwalu w Macedonii! | Politechnika Gdańska

Treść strony

Aktualności

Data dodania: 2012-08-31

Druga Nagroda dla AChPG na Festiwalu w Macedonii!

Druga Nagroda dla AChPG na Festiwalu w Macedonii!
W dniach 21-30 sierpnia 2012 Akademicki Chór Politechniki Gdańskiej brał udział w Międzynarodowym Festiwalu Chóralnym w Ochrydzie w Macedonii. Zespół przywiózł do kraju Dyplom Drugiej Nagrody ponownie głosząc dobre imię Politechniki Gdańskiej! Grand Prix festiwalu zdobył również chór z Polski - Zespół "Nadzieja" z Nakła n.Notecią. Gratulujemy!

Gdy większość studentów wypoczywała z dala od trudów nauki w roku akademickim, chórzyści AChPG już od 10 sierpnia dzielnie, każdego dnia ćwiczyli przed wyjazdem na wielki festiwal w dalekim kraju. Przygotowania trwające prawie dwa tygodnie, pozwoliły doszlifować rozległy repertuar i przygotować się do konkursu.

21 sierpnia z samego rana Chór wyruszył w daleką podróż do Ochrydy, miejscowości odległej o ponad 2000 km od Gdańska. Z pomocą dzielnych kierowców zespół dotarł bez większych przygód po 18 godzinach jazdy do ślicznego miasteczka węgierskiego Gyor. Nie tracąc czasu część chóru wybrała się na nocne zwiedzanie, jedną z atrakcji jaką można było zobaczyć o tej porze był most święcący wieloma kolorami. Uderzała zmiana temperatury, tutaj można było chodzić w krótkim rękawku.

Drugiego dnia - wczesna pobudka, aby nie stracić ani jednej chwili wyjazdu, zwiedzanie pobliskich kawiarenek w poszukiwaniu czegoś do ochłody, o 14:00 obiad, następnie wyjazd i kolejne senne godziny jazdy. Wreszcie, bo dopiero ok. godziny 23:00 granica Serbska, podróż nocą i długo oczekiwana granica Macedońska. Jeszcze tylko parę godzin i będziemy na miejscu.

Po przyjeździe do Ochrydy wszyscy z małymi wyjątkami pobiegli na plażę przy hotelu, w którym było biuro festiwalu i pomimo braku strojów kąpielowych rzucili się zgodnie w cieplutką wodę wielkiego jeziora. Niestety okres radości trwał krótko, ponieważ trzeba było iść na próbę akustyczną do sali konkursowej. W jej trakcie dyrygent wraz z chórzystami zastanawiali się nad ustawieniem chóru oraz odśpiewali parę dźwięków, aby sprawdzić akustykę pomieszczenia. Może ona pomagać, ale też przeszkadzać, tutaj nie była przychylna. Wiedzieliśmy już, że walka nie będzie łatwa.

Po rozpakowaniu walizek i odświeżeniu się Akademicki Chór Politechniki Gdańskiej ruszył na miasto. Do centrum miasta szło się bulwarem, z którego można było, co 10 metrów schodkami wejść do jeziora, oczywiście wielu skwapliwie z tego skorzystało. Jezioro było w tamtych miejscach przejrzyste i płytkie, więc nie było zagrożenia, że komuś mogłoby coś się stać. Jedynie kamienie na dnie sprawiały pewne trudności tym, którzy nie zaopatrzyli się w buty do pływania.

Tego wieczora (23 sierpnia) każdy z chórów biorących udział w festiwalu miał się zaprezentować w wybranym miejscu na świeżym powietrzu. Ucieszyło nas, że nie trzeba było być w strojach chóralnych. Maestro wpadł na oryginalny pomysł zorganizowania pewnego rodzaju flash-moba. Tzn.: początkowo utwór śpiewali tylko trzej chórzyści, a potem stopniowo dołączała do nich reszta chóru rozproszona niedaleko od miejsca występu – wyglądało to tak, jakby z przechodniów po kolei wyłaniały się osoby śpiewające. Bardzo dobrze się bawiliśmy w trakcie tego występu, a nagrodą były gromkie brawa publiczności.

Kolejny dzień był najważniejszym dniem festiwalu, a przez to najbardziej wymagającym, gdyż zawierał dwa przesłuchania, sakralne oraz najistotniejsze - konkursowe. Z racji tego był to też dzień wypełniony próbami.

Pierwszy koncert odbył się w Cerkwi św. Zofii. Mieliśmy zaśpiewać 3 utwory: Wieczeri Twojeja – A.F.Lwowa z kategorii muzyki cerkiewnej, w którym czujemy się dobrze, Dies Irae – Z.Lucasa, utwór zawsze robiący ogromne wrażenie, Alleluja – R.Thompsona. W przypływie nastroju, jaki panował w cerkwi Maestro zadecydował, aby Chór dodatkowo wykonał utwór śpiewany z ustawieniem członków chóru w całym kościele - Lacrymosa - C. Alvareza. Nasz występ zrobił duże wrażenie zarówno na publiczności, jak i na konkurencji. Jeszcze tylko szybkie zdjęcie na tle malowniczej cerkwi i powrót do hotelu na obiad. Kolejna próba i najważniejszy punkt wyjazdu: Przesłuchanie Konkursowe i towarzyszące temu nerwy i emocje. Nasz występ według harmonogramu miał być od razu po przerwie, jednak organizator ze względu na opóźnienie, nagle zmienił zdanie i ją zlikwidował. Niestety ludzie przekonani, że jednak jest zapowiedziana wcześniej pauza zaczęli masowo wychodzić, co jeszcze bardziej zestresowało nasz zespół. Nie bacząc na przeszkody pełni profesjonalizmu zaśpiewaliśmy nasz repertuar przed znacznie mniejszą publicznością. Po przesłuchaniu z radością poszliśmy zwiedzać okoliczne restauracje w poszukiwaniu regionalnych specjałów.

Następnego dnia byliśmy zaproszeni do posłuchania koncertu konkursowego innych chórów, dzięki czemu mieliśmy okazję bliżej poznać zespoły, z którymi się zmierzyliśmy. Z uwagą wysłuchaliśmy koncertów kontrkandydatów, po czym ruszyliśmy na kolejne zwiedzanie miasta, tym razem z profesjonalnym przewodnikiem. Zaprowadził nas on miedzy innymi do antycznego teatru, gdzie, jako pasjonaci musieliśmy wypróbować tamtejszą akustykę śpiewając parę utworów.

Przewodnik w języku angielskim opowiadał nam o Cerkwi św. Zofii, następnie zaprowadził nas do Cerkwi św. Jana. Ostatnim punktem wycieczki była Cerkiew św. Klemensa, patrona tego ślicznego miasteczka. W powrotnej drodze ujrzeliśmy mały most, zwany mostem znaków zodiaku. Na całej jego długości były płytki z poszczególnymi znakami. Trzeba było dotknąć swojego zodiaku, pomyśleć życzenie i rzucić monetę do jeziora Ochrydzkiego, wtedy podobno miało się ono ziścić. Prawdopodobnie życzeniem wielu z nas były laury festiwalu, wyniki miały być dopiero następnego dnia.

Rano 27 sierpnia delegacja w postaci Prezesa oraz Maestro wybrała się łódką (najszybszym sposobem transportu przez jezioro) do hotelu odebrać, jak się później okazało srebrny dyplom. Autokar regulaminowo musiał stać do godziny 18:00, więc mieliśmy czas na kupno pamiątek dla rodziny i bliskich oraz na ostatnie spacery i kąpiele.

Po kolejnej jeździe nocą ponownie znaleźliśmy się na Węgrzech i znowu jak poprzednio wyruszyliśmy na miasto w poszukiwaniu ciekawych zabytków i widoków.

Ostatni dzień naszego wspaniałego pobytu za granicą mieliśmy spędzić w stolicy Słowacji, Bratysławie. Rano autokarem, uzbrojeni w aparaty fotograficzne, ze strojami chóralnymi w bagażniku wyruszyliśmy na podbój tego niezwykłego miasta. Na miejscu przywitał nas przewodnik, który pełen pasji i dosyć ciekawym akcentem językowym starał się nam przybliżyć historię mieszkających tam ludzi. Zobaczyliśmy zamek, magiczne ulice miasta, a także usłyszeliśmy wiele ciekawych historii. Przysłowiową wisienką na torcie okazał się rejs statkiem po Dunaju, dzięki czemu mogliśmy podziwiać miasto ze środka rzeki i delektować się tamtejszym napojem „Kofolą” (mieszanką Kofeiny z Colą). Po tylu atrakcjach czekał nas jeszcze koncert w kościele oo. Franciszkanów, gdzie zostaliśmy bardzo dobrze przyjęci przez okolicznych parafian. Do Gyor wróciliśmy późno w nocy i od razu poszliśmy spać wiedząc, że następnego dnia czeka nas kolejna, długa podroż.

Do Gdańska dotarliśmy późno w nocy. Zmęczeni, ale i szczęśliwi, opaleni jak nigdy i pełni wspaniałych wspomnień i wrażeń.

Natalia Wnuk
chórzystka, Wydział Chemiczny

1 wyświetlenie