Data dodania: 2024-12-04
Sukces to nie są te dziesiątki organizacji, które tworzyłem i szafy nagród
Liderem i społecznikiem się rodzi, czy takie cechy nabywa się z wiekiem?
W moim przypadku liderowanie i działalność społeczną mam chyba w genach, taki się po prostu urodziłem. Nosiło mnie od przedszkola. W szkole podstawowej już od pierwszej klasy działałem w zuchach i chodziłem na wszystkie możliwe zajęcia pozalekcyjne, za wyjątkiem sportowych, na które zawsze szkoda mi było czasu. Pamiętam, że uczestniczyłem nawet w kółku robótek ręcznych, gdzie wyszywaliśmy i pletliśmy koszyki, a ja byłem jedynym chłopcem. Zupełnie mi to nie przeszkadzało, ponieważ interesowały mnie absolutnie wszystkie aktywności pozalekcyjne. Pisałem wiersze, opowiadania, kochałem kino i teatr , ale ukończyłem Technikum Łączności pomimo, że nie cierpiałem przedmiotów zawodowych. Pomagało mi to, że koncentrowałem się na działalności nie związanej z techniką. Harcerstwo, kółko historyczne, olimpiady z wiedzy o Polsce i świecie współczesnym, wydarzenia kulturalne. Na szczęście nauka, nawet nielubianych przedmiotów, nigdy nie sprawiała mi większego problemu, więc miałam czas na inne aktywności.
Mimo niechęci do przedmiotów ścisłych, wybrał Pan studia na Politechnice Gdańskiej.
Wybrałem Politechnikę namówiony przez rodziców. Tu trafiłem pod skrzydła prof. Krzysztofa Grabowskiego i zostałem magistrem inżynierem elektroniki. Całe studia oczywiście działałem, głównie w kulturze studenckiej, najpierw w politechnicznym Klubie „Kwadratowa”, potem w Klubie Studentów Wybrzeża „Żak”, kierując wieloma grupami studenckimi, od filmowców po dziennikarzy. Uwielbiałem ten czas i do dzisiaj z wielkim sentymentem go wspominam. Z tamtego okresu mam wielu przyjaciół i znajomych. To był dla mnie czas niesamowitego rozwoju i doświadczeń. Organizowałem lub uczestniczyłem w wielu przeglądach muzycznych, teatralnych i filmowych, w tym debiutów filmowych dla początkujących reżyserów, który z czasem przekształcił się w Festiwal Filmów Fabularnych. Na całe życie pozostała mi miłość do muzyki, teatru, filmu, malarstwa i wszystkiego, co wiąże się z szeroko pojętą kulturą i sztuką.
Nadaktywność została mi do dzisiaj, jestem zajęty w zasadzie od rana do wieczora. Obecnie pełnię kilkanaście funkcji społecznych. Mimo asystentów, którzy zajmują się sprawami organizacyjnymi, pracuję często także w nocy i czasami przychodzi refleksja, że powinienem wyhamować. Niestety nie posiadam cechy asertywności i jeśli ktoś zwraca się do mnie o pomoc czy poradę to nie potrafię odmówić. Lubię pomagać i staram się znaleźć na to czas, nawet kosztem swojego życia prywatnego. Ostatnio koledzy poprosili mnie o wsparcie i współudział w podjętej przez nich inicjatywie powołania stowarzyszenia klubowego przy Towarzystwie Przyjaciół Sopotu, którego byłem pierwszym dyrektorem, na początku swojej zawodowej drogi. Zgodziłem się bo tak już mam, to jest mój żywioł i moje życie.
Ma Pan także niezwykłą łatwość integracji ludzi – wokół siebie, wokół pewnych idei czy przedsięwzięć.
Szalenie to lubię, poznawać ludzi i poznawać ich między sobą. Uwielbiam i cenię osoby które z własnej woli, z potrzeby serca działają na rzecz dobra wspólnego, nie dla pieniędzy czy kariery. Całe życie chciałem otaczać się takimi ludźmi i podejmować wszelkiego rodzaju działania mające na celu integrację różnych środowisk. Z takiej integracji, z poczucia wspólnoty, powstają świetne idee i inicjatywy. Tak zawsze postrzegałem budowanie społeczeństwa obywatelskiego. To takie moje marzenie, żeby każdy Polak był w jakiejś organizacji, stowarzyszeniu, fundacji, nieformalnej grupie, działał na rzecz innych nawet w malutkim zakresie.
Tworzenie tak różnych przedsięwzięć, wymaga współpracy z setkami osób z wielu środowisk. Nie zawsze bywa łatwo. Zawiódł się Pan kiedyś na swoich współpracownikach?
Przykładowo w latach dziewięćdziesiątych połączyłem Gdańską Izbę Gospodarczą, Regionalną Izbę Gospodarczą, Morską IG, Budowlaną i Klub Bankowy w jedną dużą i znaczącą Pomorską Izbę Przemysłowo – Handlową. Następnie zainicjowałem powołanie z kilkunastoma organizacjami Sejmiku Gospodarczego Województwa Pomorskiego, później przekształconego w, do dzisiaj działającą, Pomorską Radę Przedsiębiorczości. W celu integracji wszystkich organizacji zaproponowałem wówczas przyznawanie wspólnej nagrody pod nazwą „Gryf Gospodarczy”. Niedawno wspominaliśmy z Senatorem RP Sławomirem Rybickim jak pod koniec 1992 roku podczas mojej wizyty u Macieja Płażyńskiego, wojewody gdańskiego, zapytany o możliwości integracji środowiska menedżerów z naboru solidarnościowego i z poprzedniej epoki gospodarczej zaproponowałem powołanie Rady Przedsiębiorców przy Wojewodzie Gdańskim. Pamiętam, że Wojewoda zaakceptował moje propozycje osób na przewodniczącego i sekretarza Rady. W terminie późniejszym, na jego prośbę, dostarczyłem również listę kilkudziesięciu przedsiębiorców. Po ponad półtorarocznym działaniu na bazie tej grupy osób powstał Gdański Klub Biznesu, dla którego po dziesięciu latach, podjąłem się jako Pełnomocnik Klubu wyremontować zabytkową Villę Patschkego na siedzibę stowarzyszenia. Dzisiaj, wbrew faktom, kilka osób buduje inną historię. I chyba jest to jedyny w moim życiu przypadek zawodu na ludziach z mojego środowiska.
Jaki sukces w życiu uważa Pan za najważniejszy?
Może zabrzmi to banalnie, ale tak czuję i chciałbym żeby to wybrzmiało. Sukces to nie są te dziesiątki organizacji, które tworzyłem i szafy nagród. To jest ważne, nie ukrywam, ale nie najważniejsze. Największym moim sukcesem życiowym jest rodzina. Z moją żoną mamy naprawdę wspaniałe relacje. A największą dumą napawa mnie nasza córka, przez całe życie samodzielna i ambitna, która zawsze stawia sobie wysoko poprzeczkę. Jeżeli w domu jest atmosfera miłości i zrozumienia, kiedy czuje się codzienne wsparcie to dodaje to skrzydeł do działania.
A z tej szafy nagród, które są Panu najbliższe?
Wszystkie nagrody i statuetki są dla mnie istotne i cenne. Kilka nagród jest wyjątkowo ważnych. Jedną z nich jest statuetka, której niestety ze względu na inne obowiązki, nie mogłem odebrać w Warszawie osobiście. Stoi niedaleko mojego biurka przy którym pracuję, i często na nią spoglądam. To nagroda dla „Ludzi, którzy zmieniają biznes”. Otrzymałem ją za propagowanie i wdrażanie w środowisku gospodarczym zasad etyki oraz idei społecznej odpowiedzialności biznesu. W jakimś sensie wiąże się z tym uhonorowanie mnie również nagrodą za aktywną promocję mediacji jako metody rozwiązywania konfliktów. Z kolei spośród medali i odznaczeń najważniejszy jest Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, który otrzymałem 20 lat temu z rąk prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego podczas uroczystości w warszawskim Pałacu na Wodzie.
Wyróżnienie, które odebrałem właśnie teraz, tytuł Osobowości Politechniki Gdańskiej, wieńczy wiele lat moich działań na rzecz mojej uczelni. Politechnika dała mi bardzo wiele jako młodemu człowiekowi, wyposażyła w wiedzę i umiejętności na dalsze życie. Obowiązkiem jest więc spłata tego długu, poprzez podejmowanie działań związanych ze zbliżaniem środowiska gospodarczego i naukowego w działaniu na rzecz rozwoju naszego regionu i kraju. Dlatego ten tytuł zaliczam do kategorii wyróżnień najważniejszych, które zajmują szczególne miejsce w moim sercu.
Jakie są główne obszary Pana współpracy z Politechniką Gdańską?
Do początków lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku uczelnie wyższe, w tym Politechnika Gdańska, uważane były przez środowisko gospodarcze jako instytucje bardzo hermetyczne, wyniosłe i niedostępne. Z tego co pamiętam pierwsze otwarcie naszej uczelni na otoczenie zewnętrzne było związane z powołaniem w 1996 roku Rady Regionalnej PG, której zostałem członkiem. Później w latach dwutysięcznych przewodniczyłem Konwentowi Gospodarczemu PG, który był inicjatorem wielu ważnych publicznych debat, przykładowo dotyczących zagospodarowania gdańskich terenów postoczniowych czy też Dolnej Wisły. Na jedną z wielu debat poświęconych uregulowaniu i zagospodarowaniu Wisły stawiło się pięciu ministrów i chyba ponad dwudziestu parlamentarzystów.
W maju tego roku Politechnika oraz „Pracodawcy Pomorza” zainicjowali cykl spotkań, których celem jest diagnoza wyzwań gospodarczych istotnych dla rozwoju naszego regionu i wzmocnienia jego konkurencyjności. Został utworzony Zespół Doradców Gospodarczych przy Rektorze PG, który już czynnie działa. Cele są bardzo ambitne, od transformacji energetycznej, przez komputer kwantowy, powołanie metropolii w Pomorskiem, aż po budowę nowej siedziby Opery Bałtyckiej. Bardzo duży i różnorodny zasięg tych działań….
W pewnym stopniu jest to kontynuacja wcześniejszej działalności o której rozmawialiśmy. Znając otwartość Politechniki i jej Rektora na tego typu inicjatywy, zaproponowałem wspólne podjęcie próby ustalenia kluczowych wyzwań rozwojowych dla naszego regionu. Impulsem była prośba europosła Janusza Lewandowskiego, który zapytał mnie o takie najistotniejsze zadania dla gospodarki pomorskiej. W wyniku dwóch spotkań w Sali Senatu PG, w tak zwanym złotym trójkącie, z udziałem przedstawicieli władzy, nauki i gospodarki oraz wysłuchaniu kilkunastu ekspertów udało się ustalić siedem takich celów, w tym cztery gospodarcze i trzy społeczne. Najpierw myśleliśmy tylko o celach gospodarczych, ale senator RP Sławomir Rybicki zaproponował uwzględnienie zadań pozagospodarczych, w ramach zrównoważonego rozwoju regionu. Opracowane wyzwania rozwojowe przesłaliśmy premierowi rządu i otrzymaliśmy odpowiedzi ministerstw dotyczące możliwości ich realizacji. Senat PG powołał Zespół Doradców Gospodarczych, któremu mam zaszczyt przewodniczyć. W grupach roboczych monitorujemy wskazane cele rozwojowe i analizujemy informacje przekazane przez resorty. Jednocześnie rozpoczęliśmy cykl debat, na które zapraszamy ministrów, którzy na szczeblu centralnym zajmują się problematyką objętą naszymi celami. Ostatnio spotkaliśmy się z wiceministrem Klimatu i Środowiska, a za parę dni Politechnikę odwiedzi wiceminister cyfryzacji.
„Pracodawcy Pomorza” to największa i najstarsza organizacja pracodawców działającą na obszarze województwa pomorskiego. Czy mógłby Pan opowiedzieć jak narodził się pomysł jej tworzenia i jak ta organizacja ewaluowała?
Historia tej zasłużonej dla środowiska gospodarczego organizacji jest bardzo długa. Jeszcze przed zmianami społecznymi, politycznymi i gospodarczymi przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych działała Rada Dyrektorów, głównie firm państwowych. Kiedy Sejm przyjął w 1991 roku Ustawę o organizacjach pracodawców na bazie tej Rady powstał Gdański Związek Pracodawców. Po dwudziestu paru latach, kiedy członkami organizacji zostawało coraz więcej firm spoza Gdańska, organizacja przyjęła nazwę „Pracodawcy Pomorza”. Dzisiaj jest to bardzo dynamicznie działający związek posiadający około tysiąca członków łącznie z największymi firmami w regionie, niezależnie od formy własności: stoczniami, portami, Energą, Rafinerią, LPP, Ziają, Drutexem i setkami innych wspaniałych firm.
Jak „Pracodawcy Pomorza” współpracują z uczelniami. Dlaczego łączenie nauki i biznesu jak tak ważne?
Dla nas jest to nie tylko statutowy obowiązek, ale przekonanie o nieuchronności takiej współpracy jeżeli chcemy mówić o rozwoju naszej gospodarki i zwiększaniu jej innowacyjności. Dlatego też uchwaliliśmy Nagrodę Specjalną Primum Cooperatio dla naukowca, który w sposób aktywny swoją wiedzą, twórczą myślą i doświadczeniem przyczynia się do wspierania i realizacji nowatorskich przedsięwzięć gospodarczych. Nagroda ta przyznawana przez środowisko gospodarcze raz do roku dla jednego przedstawiciela pomorskiego świata nauki wręczana jest podczas dorocznej Gali Pracodawców Pomorza. Obecnie nagroda nosi imię pierwszego laureata, wybitnego profesora Politechniki Gdańskiej Bolesława Mazurkiewicza, który podczas budowy tunelu pod Martwą Wisłą pokazał jak wzorcowo może przebiegać współpraca naszych środowisk.
Co powiedziałby Pan dzisiejszym studentom Politechniki Gdańskiej, którzy stoją przed wyborem swojej drogi zawodowej w czasach trudnych, niepewnych, w rzeczywistości zmieniającej się szybciej niż kiedykolwiek dotychczas? Czym się kierować, jakich wyborów dokonywać?
Każde czasy na swój sposób są trudne, a przyszłość niepewna. Zmienia się tylko rodzaj niepokoju i zagrożenia. Trzeba być osobą odpowiedzialną i etyczną. Naginanie standardów i zasad zawsze źle się kończy, a każdy chciałby do końca życia móc spojrzeć na siebie w lustrze. Wyborów należy dokonywać zawsze zgodnie z własnym sumieniem i czasami sercem, ale z rozsądkiem i bez zbytniej pewności siebie. W życiu nie należy się cofać i rozpamiętywać podjętych decyzji, czasami nietrafnych. Drzwi za każdym kolejnym etapem swojego życia należy dokładnie zamknąć i myśleć pozytywnie o przyszłości. Z sukcesów cieszyć się, a porażki przyjmować z pokorą. W życiu codziennym utrzymywać balans pomiędzy pracą zawodową i życiem osobistym. Angażować się w działalność na rzecz swojego środowiska i pomoc ludziom, którym w życiu nie powiodło się tak jak Tobie. Pamiętaj, zawsze może być gorzej, ale walcz, aby było lepiej.
Czy ma Pan jeszcze jakieś marzenia zawodowe, jakieś cele które chce Pan spełnić?
Po latach powróciłem do pracy dziennikarskiej i to mnie obecnie bardzo kręci.
Bardzo dziękuję za rozmowę
Rozmawiała Barbara Kuklińska - Nowak z Działu Promocji i Biura Prasowego.
-
2024-12-04
Czekamy na Wasze pomysły aukcji na WOŚP