Data dodania: 2020-08-28
Jak odszyfrować kod ludzkiego umysłu? Rozmowa z dr. Michałem Kucewiczem
Maciej Dzwonnik, rzecznik PG: Gdańska „Topolówka”, stypendium im. Fahrenheita od prezydenta Gdańska, studia na Cambridge University, następnie doktorat na uniwersytecie w Bristolu. Potem pięć lat pracy w słynnym ośrodku klinicznym Mayo Clinic w Minnesocie, a teraz własny projekt badawczy i zespół naukowy na Politechnice Gdańskiej. Coś pominąłem?
Dr Michał Kucewicz: W zasadzie nie. Może poza tym, że na papierze wygląda to dość modelowo, jakby każdy kolejny krok był szczegółowo zaplanowany. A tak nie było.
Jak to?
– Jako nastolatek miałem mgliste pojęcie o neurobiologii. Ale miałem też szczęście trafić na ludzi, którzy zarazili mnie tym tematem tak mocno, że jeszcze przed maturą udało mi się wyznaczyć swoją dalszą ścieżkę. To byli nie tylko moi nauczyciele z Topolówki, ale też naukowcy, których szkoła zapraszała na wykłady dla uczniów.
Na jednym z nich, prowadzonych przez dr. Tomasza Cecota z Uniwersytetu Gdańskiego, który aktualnie pracuje w Hong Kongu, słuchałem jak zaczarowany o tzw. neuroprzekaźnikach ‘szczęścia’, jak np. dopamina. Padały pytania o to, czym w istocie jest szczęście, albo co wpływa na to, że jesteśmy szczęśliwi? Co w istocie powoduje smutek? Cały ten wykład, dotykający wyższych funkcji naszego umysłu, był dla mnie jednym z przełomowych elementów przy podejmowaniu decyzji o przyszłości. Postawiłem na neurobiologię.
Dzięki takim wykładom, ale też licznym konsultacjom z nauczycielami w Topolówce, nabrałem przekonania, że chcąc odnieść sukces naukowy w tej dziedzinie nauki będę musiał wyemigrować i podjąć studia na renomowanej, zagranicznej uczelni. Wszystko temu podporządkowałem.
W Polsce było to niemożliwe?
– Wtedy nie. Kilkanaście lat temu oferta kierunków na studia, które dotykały neurobiologii, była bardzo uboga. Moim drugim wyborem, w przypadku gdybym nie dostał się na Cambridge, był międzywydziałowy kierunek biotechnologii w Gdańsku. To też byłoby coś, ale dopiero dzisiaj możliwości dla młodych naukowców w Gdańsku są naprawdę szerokie.
Politechnika Gdańska jest teraz uczelnią badawczą, a to zupełnie inna pozycja wyjściowa, bo ten status tworzy zupełnie nowe pola do naukowego rozwoju. Nowe systemy finansowania projektów badawczych mocno pomogą np. nie tylko w ściąganiu do Gdańska najzdolniejszych maturzystów, ale także przy zapraszaniu do pracy na PG naukowców z zagranicy. Widzę to po swoim zespole, w którym pracuje już kilku bardzo zdolnych naukowców z USA, Turcji, Czech czy Indii. Z kolei gdy staram się zaprosić kolejnych, to program IDUB i idące za nim profity wyraźnie w tym pomagają. Otwiera to również nowe możliwości dla rodzimych naukowców, zwłaszcza grantowe.
Wróćmy jeszcze na Cambridge. Dostać się na studia do jednej z najlepszych uczelni na świecie, przyjmującej co roku zaledwie ok. 20 tys. studentów, to nie lada wyczyn. Jak się to panu udało?
– Zdawałem maturę międzynarodową, z mojej klasy w liceum do tzw. Oxbridge, czyli uniwersytetów Cambridge i Oxfordu, dostały się tylko dwie osoby. Koleżanka z klasy pracuje dziś z sukcesami w Londynie, działa w sektorze prywatnym. Ja wróciłem do Gdańska, podjąłem pracę na Politechnice Gdańskiej i działam stricte naukowo.
Natomiast to, że dostałem się na Cambridge wcale nie oznaczało, że się tam znajdę. Te studia są bardzo drogie, a mojej rodziny nie było stać na ich opłacenie, początkowo nie mieliśmy nawet środków nawet na wyjazd na rozmowę kwalifikacyjną. Wraz z dyrekcją szkoły szukaliśmy jakichkolwiek możliwości pozyskania stypendium, ale nie było ich zbyt wiele. Pomógł jednak prezydent Gdańska śp. Paweł Adamowicz, który zawsze był przychylny wobec młodych i zdolnych uczniów gdańskich szkół. Początkowo miało się skończyć na dwóch stypendiach, ale inicjatywa pana prezydenta przeobraziła się to w regularny program wspierający uczniów, czyli Stypendia naukowe Prezydenta Miasta Gdańska im. Fahrenheita.
Do uzyskania tego stypendium przyczynił się również prof. Andrzej Czyżewski, jeden z najsłynniejszych naukowców PG, a obecnie kierownik Katedry Systemów Multimedialnych na Wydziale Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki, gdzie pracuję. Prof. Czyżewski znalazł się w kapitule, która przyznawała to stypendium, natomiast jak sam wówczas stwierdził - nie spodziewał, że po ukończeniu Cambridge wrócę do Polski. Życie napisało jednak inny scenariusz: nie tylko wróciłem do Polski, ale również do Gdańska, a w dodatku zatrudniłem się w katedrze pana profesora.
Jak do tego doszło?
– 12 lat po przyznaniu mi stypendium w Gdańsku i wyjeździe miałem za sobą studia na Oxbridge, doktorat na Uniwersytecie w Bristolu i kilka lat pracy w Mayo Clinic w Minnesocie. Szukałem możliwości do dalszego rozwoju naukowego, ale też mocno ciągnęło mnie do rodzinnego Gdańska. W międzyczasie polska nauka poszła mocno do przodu, otworzyła się na młodych naukowców, pojawiło się dużo programów grantowych i wspierających projekty badawcze, na przykład z Fundacji na rzecz Nauki Polskiej czy Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej. To przekonało mnie do powrotu. Napisałem więc maila do pana profesora z opisem mojej działalności badawczej i zapytaniem o możliwość współpracy. Jak się okazało, profesor dobrze mnie pamiętał i był mocno zaskoczony tą wiadomością.
Niedługo później przyjechałem do Gdańska do prof. Czyżewskiego ustalić warunki współpracy i gdy wracałem z tej rozmowy, wypełniony pozytywnymi emocjami, przechodziłem obok Gmachu Głównego. Zrobił na mnie ogromne wrażenie. Co prawda studiowałem gdzie indziej, na uczelniach z równie pięknymi kampusami, ale mimo tego pomyślałem, że warto tu być, warto tu pracować.
Swoją drogą, mój powrót w jakimś stopniu udowodnił, że stypendium im. Fahrenheita okazało się dla naszego miasta inwestycją długoterminową, mimo tego jak mówili o nim przeciwnicy programu.
A jak mówili?
– Pojawiały się głosy, że stypendium oznacza pewną emigrację młodych i zdolnych uczniów – i to na zawsze. A ja przyjechałem tu po latach z 3 mln zł przyznanych grantów na badania, a niedługo później stworzyłem w obrębie katedry prof. Czyżewskiego międzynarodowy zespół młodych naukowców, m.in. z USA i Turcji, Indii i Czech, którzy pozyskują teraz swoje kolejne granty. Dziś, mimo tego że czasami znajdujemy się w czterech różnych strefach czasowych, to co piątek łączymy się na telekonferencjach i pracujemy nad rozwojem naszych projektów badawczych, budowaniem marki PG w świecie nauki, a także Gdańska jako miasta sprzyjającego rozwojowi młodych naukowców.
Uważam, że w Polsce warunki do pracy badawczej dla młodych są dzisiaj naprawdę bardzo dobre. Jest wiele możliwości i programów finansowania badań, podczas gdy w USA jest to, wbrew pozorom, dużo trudniejsze. Teraz, gdy Politechnika Gdańska została uczelnią badawczą, te możliwości będą jeszcze większe, bo uczelnia zyskała nowe narzędzia do ściągania naukowców z zagranicy, co zresztą zamierzam wkrótce potwierdzić sprowadzając do zespołu kolejnych dwóch młodych naukowców z USA i Czech. Wizytówka „najlepszej badawczej uczelni technicznej w Polsce” mocno pomaga w takich negocjacjach.
W swojej pracy naukowej od początku bada pan mechanizmy leżące u podstaw funkcjonowania ludzkiego mózgu i pamięci. Dąży pan do znalezienia odpowiedzi na pytania: czym jest ludzka pamięć, w której części mózgu jest skupiona, a także jak można ją skutecznie leczyć w takich chorobach jak Alzheimer, Parkinson, czy padaczka. Znalazł pan chociaż już część tych odpowiedzi?
–- Tak. Wiem już, gdzie w ludzkim mózgu szczególny rodzaj pamięci jest zlokalizowany, jak może działać w obrębie fal mózgowych, a także jak te fale mogą pomagać lub szkodzić w procesach pamięci, o ile nie są odpowiednio „nastrojone”. Wiem też w jaki sposób - dzięki stymulacji elektrycznej fal mózgowych - możemy wpływać na polepszenie pamięci, co zresztą jest dowodem na to, że fale mózgowe blisko współgrają z pamięcią.
W szerszym ujęciu to, co mnie naukowo najbardziej interesuje, to badania nad świadomością człowieka. Przed laty często zadawałem sobie pytanie: Co czyni nas ludźmi świadomymi i szczęśliwymi? Moim zdaniem pamięć. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że wcale nie, że przede wszystkim chodzi o przeżywanie ważnych i szczęśliwych dla nas sytuacji i wydarzeń, ale… bez pamiętania o nich nie będziemy ani świadomi, ani szczęśliwi, prawda?
Do swoich badań używa pan elektrod, które są umieszczane bezpośrednio w mózgu pacjenta. Trudno jest znaleźć ochotników do takich badań?
– Wśród osób zdrowych jest to oczywiście praktycznie niemożliwe. Osoby, z którymi pracuję, to pacjenci z głębokimi urazami neurologicznymi, u których wykonuje się inwazyjne zabiegi na otwartej czaszce. Przykładem jest padaczka, przy badaniu której lekarze lokalizują w ten sposób ogniska ataków choroby. W takich sytuacjach my „podłączamy” się do tych badań, dzięki czemu możemy poznawać ludzki mózg - dosłownie - od środka.
W jednym z nagrań, na które trafiłem w archiwum strony PG, mówi pan, że jedną z największych tragedii dla człowieka może być utrata tożsamości wywołana chorobą mózgu.
– Bo to prawda. Czytałem kiedyś o pacjencie, który nie potrafił tworzyć „nowych” struktur pamięci, to wyglądało trochę jak w słynnym filmie pt. „Memento”. Lekarz, który dopiero co go badał, wracał do gabinetu po minucie od wyjścia, a pacjent witał go tak, jakby widzieli się pierwszy raz w życiu. Był zamknięty i uwięziony w teraźniejszości, nie wiedział kim jest, ani dokąd zmierza. To pokazuje, że pamięć leży u podstaw naszego człowieczeństwa, jest wręcz jego fundamentem.
Ludzki mózg jest najbardziej skomplikowanym „urządzeniem” na świecie, żaden superkomputer nie może się z nim równać poziomem złożoności. Badając go i starając się odszyfrować kod umysłu głęboko wierzę, że to właśnie tam musi się znajdować odpowiedź na wiele ważnych pytań.
Jakich?
– Moim naukowym marzeniem jest nie tylko rozszyfrowanie zagadki czym jest świadomość człowieka, ale też jego dusza. Mimo, że prowadzone przeze mnie badania są z naukowego punktu widzenia stricte techniczne, to wierzę, że pomogą mi w jej poznaniu.
#LudziePG to nowy cykl redakcyjny Działu Promocji Politechniki Gdańskiej, w którym będzie można poznać życiorysy i dokonania naukowców naszej uczelni, pracujących na co dzień nad ciekawymi i innowacyjnymi projektami badawczymi. Zgłoszenia kandydatur do kolejnych odcinków można wysyłać na adres rzecznika prasowego PG: maciej.dzwonnik@pg.edu.pl.